OD AUTORKI: Oto drugi rozdział. Cieszycie się? ;> Jak dobrze þójdzie, jeszcze przed wyjazdem dodam trzeci, jednak niczego nie obiecuję. Tak się wkręciłam w pisanie, że jestem troszkę do przodu, więc dlatego ta niespodzianka ;)
Czekam na opinie, miłego czytania Kochani ;*
To był jakiś chory sen. Nie tylko dla niej, ale i całej rodziny.
- Jesteś tego pewna? - zapytała Amanda.
Od dwóch dni chodziła przybita, jej cera poszarzała, wory pod oczami zrobiły się jakby większe, a iskierka nadziei w oczach wypaliła się bezpowrotnie. Smutek ogarnął wszystkie myśli. Wiedziała, że to odbije się nie tylko na jej zdrowiu, a także na otoczeniu. Przez te wszystkie dni, kiedy nie łykała proszków nasennych, zapijając je piwem lub wódką, czuła, że ma oparcie w swojej córce, że ta cały czas będzie przy niej, na zawsze. Niestety, nie mogła jej trzymać na siłę. Przecież nie jest jej matką. Przynajmniej nie tą rodzoną.
- Tak, mams – odparła, zamykając kolejną walizkę. - Poradzę sobie, ty też. Bardzo mocno w to wierzę – powiedziała wstając z fioletowej torby. Patrzyła jej prosto w oczy.
Przytuliła ją. Tak po prostu. Na pożegnanie.
Postanowiła wyjechać do ojca. Pierwsza, samodzielna decyzja Seleny Marie Gomez o przeprowadzce. Mieszkał on w Londynie. Był menedżerem czy kimś takim. Najważniejsza dla czarnowłosej stała się zgoda jego konkubiny, a przede wszystkim to, że ona sama telefonicznie to zaproponowała. Wydawała się być miłą kobietą.
Tak czy siak, panienka Gomez nie miała wyboru. Musiała odszukać dziewczynę, z którą została zamieniona. Zapewne była podobna do jej matki i ojca. Drew... co za paskudne imię! Takie męskie i.. nijakie. Selena zaśmiała się pod nosem.
Sama ciekawiła się, czy Pattie wygląda podobnie. Kim jest jej ojciec, czym się zajmują, jacy są. Tak wiele pytań pozostawało jej w głowie. A na żadne z nich nie potrafiła odpowiedzieć.
Stałam tam. W dniu swoich urodzin. Jak głupia oczekiwałam, że ktoś otworzy tą posrebrzaną bramę wjazdową.
Kręciłam głową z niedowierzaniem – on mieszkał jak jakiś pieprzony pan i władca! Olbrzymia willa, trawnik skoszony równo, jakby od linijki. Idealnie czysty wybrukowany chodnik, własna obsługa, kamery..! Miał nawet cholerne kamery, kiedy to ja nie miałam nic!
Z sekundy na sekundę irytowałam się bardziej. Tacy nowocześni a nawet przeklętej bramy nie mogli otworzyć w ciągu dziesięciu minut.
Nie wierzyłam w to, co właśnie wyprawiałam. Z wymiętą kartką trzymaną w dłoniach stałam właśnie przed posesją ojca, który porzucił mnie osiemnaście lat temu! Nie obchodziły mnie jego tłumaczenia, przecież rozwiódł się z matką, a mnie odstawił w kąt, na zawsze.
Do bramy podszedł lokaj, który bez słowa, przekręciwszy kluczem zamek, otworzył mi furtkę. Poprosił, abym za nim szła.
- Musisz poczekać. - powiedział, znikając za domem. Zostawił mnie przed drzwiami. Olbrzymimi wrotami do królestwa jego pieprzonej Gomez mości.
- Selena.. - drzwi otworzyły się na oścież, a za nimi stał nie kto inny jak Ricardo Gomez. Mój ojciec.
- Ja pierdolę.. - powiedziałam wkurzona. Już mogę stąd iść, uciekać na koniec świata.
Przystojny blondyn popatrzył na mnie tymi świdrującymi, niebieskimi oczyma. Jego skóra, nie była blada jak moja, jednak wyglądała młodo, pomimo swojego wieku.
To na pewno nie był mój ojciec.
Ciągle myślała o tamtym dniu. Był niczym jej największy koszmar, który spędzał jej sny z powiek.
Do Londynu, późną porą, dotarła autobusem. Na przystanku już od dawna wyczekiwał jej ojciec. Uśmiechnął się jedynie na przywitanie i zabrał dwie walizki z rąk. Dyskretnie podał je kierowcy swojej limuzyny i otworzył córce drzwi.
W środku siedziała nieznajoma, rudowłosa kobieta. Była piękna. Delikatne piegi przyozdabiały jej policzki, zielone oczy ociekały radosnymi iskierkami, a pełne usta dodawały seksapilu. Szczupła sylwetka jedynie upewniła Selenę o jej wyjątkowej urodzie.
- Cześć, musisz być Selenka – zaświergotała. Wysoki, aczkolwiek przyjemny ton głosu był przyjemny dla ucha. Sprawiał wrażenie miłego, a przede wszystkim ciepłego – Jestem Eveline – wyciągnęła do dziewczyny dłoń.
- Hej – szepnęła niepewnie. To było dla niej cholernie trudne.
Po chwili wsiadł też Ricardo. Ruszyli w zupełnej ciszy. Nikt nie chciał się odzywać.
- Jesteśmy. Sel - odezwał się, rumieniąc przy tym na całej twarzy. Pierwszy raz zwrócił się tak w jej stronę. Wiedział, że tylko niektórym pozwala siebie tak nazywać.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Zdrobnienie puściła mimo uszu. Od dwudziestego drugiego lipca minął równy miesiąc, piętnaście dwugodzinnych spotkań i masa opowieści. Żałowała, że nie mogła poznać Eveline wcześniej. Teraz czuła się nieco niezręcznie w jej towarzystwie. Cóż, Ev miała swoje obowiązki – musiała wyjechać w delegację.
- Tom – wskazał ręką na brązowookiego szatyna, który wyjmował jej bagaże – oprowadzi cię po domu. Pokaże pokój, a także poda kolację. My musimy załatwić jeszcze parę spraw na mieście i wracamy – powiedział spokojnie. Musnął czoło brunetki swoimi ustami i wrócił do pojazdu.
- Wspaniale, kurwa – powiedziała na głos. Miała nadzieję, że ten dzień spędzą razem, ale najwidoczniej się przeliczyła. Spojrzała na nadgarstek, gdzie znajdował się zegarek. Wskazywał on godzinę dwudziestą pierwszą osiemnaście.
Ciekawe, jakie to są sprawy, zapytała się w myślach.
Tom był małomównym człowiekiem.
Idąc tak, zamyślona, wpadła na kogoś. I wcale nie był to lokaj.
Od dwóch dni chodziła przybita, jej cera poszarzała, wory pod oczami zrobiły się jakby większe, a iskierka nadziei w oczach wypaliła się bezpowrotnie. Smutek ogarnął wszystkie myśli. Wiedziała, że to odbije się nie tylko na jej zdrowiu, a także na otoczeniu. Przez te wszystkie dni, kiedy nie łykała proszków nasennych, zapijając je piwem lub wódką, czuła, że ma oparcie w swojej córce, że ta cały czas będzie przy niej, na zawsze. Niestety, nie mogła jej trzymać na siłę. Przecież nie jest jej matką. Przynajmniej nie tą rodzoną.
- Tak, mams – odparła, zamykając kolejną walizkę. - Poradzę sobie, ty też. Bardzo mocno w to wierzę – powiedziała wstając z fioletowej torby. Patrzyła jej prosto w oczy.
Przytuliła ją. Tak po prostu. Na pożegnanie.
Postanowiła wyjechać do ojca. Pierwsza, samodzielna decyzja Seleny Marie Gomez o przeprowadzce. Mieszkał on w Londynie. Był menedżerem czy kimś takim. Najważniejsza dla czarnowłosej stała się zgoda jego konkubiny, a przede wszystkim to, że ona sama telefonicznie to zaproponowała. Wydawała się być miłą kobietą.
Tak czy siak, panienka Gomez nie miała wyboru. Musiała odszukać dziewczynę, z którą została zamieniona. Zapewne była podobna do jej matki i ojca. Drew... co za paskudne imię! Takie męskie i.. nijakie. Selena zaśmiała się pod nosem.
Sama ciekawiła się, czy Pattie wygląda podobnie. Kim jest jej ojciec, czym się zajmują, jacy są. Tak wiele pytań pozostawało jej w głowie. A na żadne z nich nie potrafiła odpowiedzieć.
Stałam tam. W dniu swoich urodzin. Jak głupia oczekiwałam, że ktoś otworzy tą posrebrzaną bramę wjazdową.
Kręciłam głową z niedowierzaniem – on mieszkał jak jakiś pieprzony pan i władca! Olbrzymia willa, trawnik skoszony równo, jakby od linijki. Idealnie czysty wybrukowany chodnik, własna obsługa, kamery..! Miał nawet cholerne kamery, kiedy to ja nie miałam nic!
Z sekundy na sekundę irytowałam się bardziej. Tacy nowocześni a nawet przeklętej bramy nie mogli otworzyć w ciągu dziesięciu minut.
Nie wierzyłam w to, co właśnie wyprawiałam. Z wymiętą kartką trzymaną w dłoniach stałam właśnie przed posesją ojca, który porzucił mnie osiemnaście lat temu! Nie obchodziły mnie jego tłumaczenia, przecież rozwiódł się z matką, a mnie odstawił w kąt, na zawsze.
Do bramy podszedł lokaj, który bez słowa, przekręciwszy kluczem zamek, otworzył mi furtkę. Poprosił, abym za nim szła.
- Musisz poczekać. - powiedział, znikając za domem. Zostawił mnie przed drzwiami. Olbrzymimi wrotami do królestwa jego pieprzonej Gomez mości.
- Selena.. - drzwi otworzyły się na oścież, a za nimi stał nie kto inny jak Ricardo Gomez. Mój ojciec.
- Ja pierdolę.. - powiedziałam wkurzona. Już mogę stąd iść, uciekać na koniec świata.
Przystojny blondyn popatrzył na mnie tymi świdrującymi, niebieskimi oczyma. Jego skóra, nie była blada jak moja, jednak wyglądała młodo, pomimo swojego wieku.
To na pewno nie był mój ojciec.
Ciągle myślała o tamtym dniu. Był niczym jej największy koszmar, który spędzał jej sny z powiek.
Do Londynu, późną porą, dotarła autobusem. Na przystanku już od dawna wyczekiwał jej ojciec. Uśmiechnął się jedynie na przywitanie i zabrał dwie walizki z rąk. Dyskretnie podał je kierowcy swojej limuzyny i otworzył córce drzwi.
W środku siedziała nieznajoma, rudowłosa kobieta. Była piękna. Delikatne piegi przyozdabiały jej policzki, zielone oczy ociekały radosnymi iskierkami, a pełne usta dodawały seksapilu. Szczupła sylwetka jedynie upewniła Selenę o jej wyjątkowej urodzie.
- Cześć, musisz być Selenka – zaświergotała. Wysoki, aczkolwiek przyjemny ton głosu był przyjemny dla ucha. Sprawiał wrażenie miłego, a przede wszystkim ciepłego – Jestem Eveline – wyciągnęła do dziewczyny dłoń.
- Hej – szepnęła niepewnie. To było dla niej cholernie trudne.
Po chwili wsiadł też Ricardo. Ruszyli w zupełnej ciszy. Nikt nie chciał się odzywać.
- Jesteśmy. Sel - odezwał się, rumieniąc przy tym na całej twarzy. Pierwszy raz zwrócił się tak w jej stronę. Wiedział, że tylko niektórym pozwala siebie tak nazywać.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Zdrobnienie puściła mimo uszu. Od dwudziestego drugiego lipca minął równy miesiąc, piętnaście dwugodzinnych spotkań i masa opowieści. Żałowała, że nie mogła poznać Eveline wcześniej. Teraz czuła się nieco niezręcznie w jej towarzystwie. Cóż, Ev miała swoje obowiązki – musiała wyjechać w delegację.
- Tom – wskazał ręką na brązowookiego szatyna, który wyjmował jej bagaże – oprowadzi cię po domu. Pokaże pokój, a także poda kolację. My musimy załatwić jeszcze parę spraw na mieście i wracamy – powiedział spokojnie. Musnął czoło brunetki swoimi ustami i wrócił do pojazdu.
- Wspaniale, kurwa – powiedziała na głos. Miała nadzieję, że ten dzień spędzą razem, ale najwidoczniej się przeliczyła. Spojrzała na nadgarstek, gdzie znajdował się zegarek. Wskazywał on godzinę dwudziestą pierwszą osiemnaście.
Ciekawe, jakie to są sprawy, zapytała się w myślach.
Tom był małomównym człowiekiem.
Idąc tak, zamyślona, wpadła na kogoś. I wcale nie był to lokaj.
POV HARRY STYLES
Postanowiłem odwiedzić swojego menadżera. To dosyć trudne zadanie, zwłaszcza, że mieszkamy na różnych kontynentach – on w mojej rodzinnej Anglii, a ja w Stanach. Mimo wszystko, musiałem zrobić mu niespodziankę. Zwłaszcza, że powinniśmy omówić ważną kwestię.
Odszedłem z One Direction. Doszedłem do wniosku, że boysband nie jest już dla mnie. Chciałem zacząć solową karierę. Bez sprzeczek z resztą ekipy, które w ostatnich miesiącach nasiliły się niemiłosiernie. Postanowiłem, że ja, Harry Styles, przystojny i bogaty łamacz serc wielu kobiet, z nieziemskim głosem i najlepszym tyłkiem na całej kuli ziemskiej, zostanę solistą. Wreszcie sam zadecyduję, co, gdzie i jak będę śpiewał. Bez tych pieprzonych czterech bezmózgów.
Niestety, odejście wiele mnie kosztowało, zwłaszcza kilkuletnią przyjaźń. Są jednak rzeczy ważniejsze, a ja wybrałem przyszłość, zamiast męczarni.
Szybko okrążyłem dom Ricarda, aby wejść tylnymi drzwiami. Spoglądałem w tył, żeby czasem mnie nie przyłapał. To miała być niespodzianka.
No i niespodzianka była, owszem. Tylko nie sprawiłem jej Gomezowi, a jakiejś młodej dziewczynie, która w momencie, gdy ja odwracałem się, by dobrze zakamuflować swoją obecność, zderzyła się z moim torsem.
- Kurwa mać! - wrzasnęła zdenerwowana. Wylądowała na świeżo podlanym trawniku. Miała anielski głos, który zdecydowanie nie powinien wymawiać tak wulgarnych słów. Jak truś, ostatni debil, stałem i gapiłem się na nią.
Rozdziawiłem gębę. Zachowuję się jak skończony dupek.
- Będziesz tak rżnąć idiotę, czy pomożesz mi wstać? - zapytała ironicznie. Wstając sama, omalże nie wywróciła się ponownie, ze względu na ślizgające się po trawie buty. - Chociaż tyle – skwitowała mój szarmancki ruch, kiedy przytrzymałem ją przed upadkiem.
Kim do chuja jest ta dziewczyna? I dlaczego wciąż jej nie przeleciałem?
Niestety, odejście wiele mnie kosztowało, zwłaszcza kilkuletnią przyjaźń. Są jednak rzeczy ważniejsze, a ja wybrałem przyszłość, zamiast męczarni.
Szybko okrążyłem dom Ricarda, aby wejść tylnymi drzwiami. Spoglądałem w tył, żeby czasem mnie nie przyłapał. To miała być niespodzianka.
No i niespodzianka była, owszem. Tylko nie sprawiłem jej Gomezowi, a jakiejś młodej dziewczynie, która w momencie, gdy ja odwracałem się, by dobrze zakamuflować swoją obecność, zderzyła się z moim torsem.
- Kurwa mać! - wrzasnęła zdenerwowana. Wylądowała na świeżo podlanym trawniku. Miała anielski głos, który zdecydowanie nie powinien wymawiać tak wulgarnych słów. Jak truś, ostatni debil, stałem i gapiłem się na nią.
Rozdziawiłem gębę. Zachowuję się jak skończony dupek.
- Będziesz tak rżnąć idiotę, czy pomożesz mi wstać? - zapytała ironicznie. Wstając sama, omalże nie wywróciła się ponownie, ze względu na ślizgające się po trawie buty. - Chociaż tyle – skwitowała mój szarmancki ruch, kiedy przytrzymałem ją przed upadkiem.
Kim do chuja jest ta dziewczyna? I dlaczego wciąż jej nie przeleciałem?
Bosko. Będę tu zaglądać możesz być tego pewna:) bardzo mi się podoba. Zaskoczyłaś mnie harrym szczerze mówiąc. Spodziewałam się justina... o ile się kogoś spodziewałam:) ździwiłaś mnie wplątaniem w tą historię 1d. Nie lubie ich i szczerze mówiąc mam nadzieję że żaden z nich nie będzie odgrywał jakiejś ważnej roli w opowiadaniu. Ale jak znam moje szczęście to będzie się on często pojawiał, czyż nie? :) tak czy siak nie moge się doczekać. Pa!
OdpowiedzUsuńIrytujacA
Justin jest w USA. A tam bohaterka musi.. cóż, dotrzeć. :)
UsuńHarry to bohater drugoplanowy, aczkolwiek nie powiem, będzie się przewijał pomiędzy rozdziałami dosyć często. Mimo wszystko to Bieber (po Selence rzecz jasna) zajmuje pierwsze miejsce w opowiadaniu.
1D odnosi się do przeszłości Harrego, może w międzyczasie wpaść krótki wątek, któregoś z członków, jednak w 'pomylonych' nie będzie to nazbyt znaczące :)
bardzo, bardzo mocno dziękuję za opinię, pozdrawiam xoxo
Super :D
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, będę tu częściej wpadać ;* Poza tym, genialny szablon ^^ Taki uwodzicielski :D Bardzo mi się podoba :* Zapraszam do mnie, licze na twoją opinię :D
OdpowiedzUsuńamong-the-people.blogspot.com/p/prolog.html
Szablon do wymiany, ale zupełnie nie mam do tego głowy, muszę się zastanowić jak powinien wyglądać i gdzieś poprosić o wykonanie ;)
UsuńBardzo mi milło ;3
Kiedy następny? ;'c
UsuńJuz jest ;)
UsuńBardzo fajnie mi się czyta. Lekko i sprawnie.:)
OdpowiedzUsuńNa początku wszystko mi się myliło jednym słowem było "pomylone" kto jest kim jak to ma być muszę przeczytać jeszcze pare razy te rozdziały żeby sobie przeanalizować wszystko.
Czekam na kolejny rozdział mam nadzieję, że pojawi się wkrótce.:)
Gdybyś nie dodała go w mojej zakładce "spam" linka do tego bloga zapewne bym o nim nie wiedziała także dziękuję Ci :) Dodałam twój blog to moich polecanych.:)
http://opowiadanie-blinger.blogspot.com/
Chciałam trochę "przyspieszyć" akcję. Na początku będzie trudno się połapać (masa niepotrzebnych czwarto i dalej - planowych bohaterów), ale niestety takie niby mało istotne rzeczy są ważne (zauważyłam to, jak czytałam różne książki/opowiadania, nie znoszę niewyjaśnionych i nierozwiązanych spraw).
UsuńAkcja właściwa rozpocznie się dopiero na dalszych rozdziałach.
Nie chciałam też przynudzać spostrzeżeniami Sel, długimi rozmowami o tym i tamtym, bo według mnie to bez sensu, takie ociąganie się i pierdzielenie, po co komu? ;)
Trzeba się zareklamować (a robię to wyłącznie dzięki tej zakładce, bo nie chcę zaśmiecać opowiadań), więc chyba dzięki tej zakładce c;
Bardzo dziękuję, zaraz przeczytam opowiadanie (czasem nie zwracam na nie uwagi, gdy chcę jakoś poinformować o pomylonych).
Bardzo gorąco pozdrawiam ;*
pomimo tego bardzo oczekuję kolejnego rozdziału.:)
UsuńTak zachęcam również do skomentowania u mnie.
jeżeli potrzebujesz szablonu to ja również wykonuję x
świetny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Szybko, lekko i łatwo się czyta :) Czekam z niecierpliwością na nexta i szczerze to gratuluje pomysłu na tego bloga. Jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania z wątkiem podmienienia w szpitalu. Ja bym na to nigdy nie wpadła :) Tak wiec pozdrawiam, życzę weny i czekam :)
OdpowiedzUsuńP.S. Chętnie bym została obserwatorem, bo to opowiadanie jest świetne, ale nie mogę. Mogłabyś pomyśleć nad ustawieniem tej możliwości?
UsuńŚwietny rozdział x
OdpowiedzUsuń