16 czerwca 2014

Rozdział czwarty.



Świtało, kiedy pan Gomez odjeżdżał swoim czerwonym porsche z posesji. Nikt nie wiedział, jakie sprawy wygnały Ricarda z domu. Jego młodziutka żona smacznie spała, Tom krzątał się po kuchni, a Harry, który został niespodziewanie na noc, grał na swoim Samsungu w salonie.
- Czeeeść – zachrypłym głosem powiedziała Selena, która właśnie zeszła na dół. Miała na sobie jasnoróżowy top do połowy brzucha i długie, szerokie dresy zwężane na łydkach. Na taki widok wyobraźnia pana Stylesa zaczęła się niesamowicie pobudzać. Obserwował ją, jeżdżąc swoim wzrokiem po jej ciele.
- Witaj ślicznotko – dopiero teraz ujrzała Lokowatego. Witała się z lokajem, a ten idiota myślał, że te słowa skierowane były w jego stronę.
- To nie było do Ciebie, tylko do Toma – powiedziała i po chwili ziewnęła. Chłopak jedynie przewrócił oczami.

Po śniadaniu przygotowanym przez lokaja udała się do salonu i rozsiadła wygodnie na kanapie nieopodal Harrego. Uśmiechnął się pod nosem.
- Jak się spało? - zapytał, mimo że odpowiedź całkowicie go nie interesowała.
- Wygodnie – odparła. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie wywarł na niej dobrego pierwszego wrażenia, a w dodatku miała ważniejsze sprawy na głowie, niż przyjaźnie czy miłostki.
Włączyła telewizor znajdujący się w pomieszczeniu. Odnalazła kanał muzyczny i pogłośniła dźwięk. Nic tak nie odpręża jak wsłuchiwanie się w piękne głosy i miłe dźwięki. 



SELENA GOMEZ POV



- O kurwa. - wymsknęło mi się z ust. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w ekran. Spoglądałam co chwila to na swojego towarzysza to na telewizor. Oczy wychodziły mi z orbit. Mimowolnie otworzyłam usta.
On... ten pieprzony Harry Styles właśnie mizdrzył się do jakiejś cycatej laluni, śpiewając jej do ucha niesamowicie piękne słowa. On, on.. Był jakimś casanovą z długowiecznym terminem przydatności! Po chwili rozległ się głos prezentera, który mówił, że piosenka jest na trzecim miejscu w miesięcznym notowaniu!
- Stare dzieje.. - mruknął Harry, kiedy wpatrywałam się w jego twarz z uniesioną brwią. Nie wiedziałam, o co mu chodziło. Musiał zauważyć moją minę, dlatego szybko dodał – Słyszałaś kiedyś o One Direction? - zapytał, lecz nie pozwolił mi odpowiedzieć – Razem z chłopakami stworzyliśmy boysband, no wiesz, na początku tylko garażowe granie, szkolne koncerty i występy na różnych miejskich imprezach. Pewnego dnia zauważył nas Jayz, znajomy szefa wytwórni płytowej, największej w Anglii. Podał mu nasze namiary i tak się zaczęło.. Niestety, - cmoknął ustami na znak niezadowolenia – wszystko co dobre szybko się kończy. Byłem inicjatorem zbyt wielu zbytecznych kłótni, to znaczy.. wtedy tak nie myślałem, ech.. Cóż, odszedłem, żeby zacząć solową karierę. USA, właśnie tam zaczynam od nowa – uśmiechnął się do mnie.
- Wolę chyba rocka, dlatego może o was nie słyszałam... - odparłam, delikatnie się uśmiechając. Całe złe wrażenie, jakie o nim miałam, nagle prysło niczym mydlana bańka.
Koleś ewidentnie przyznaje się do swoich błędów. Niepojęte.
- W ogóle, twój ojcie..
- Opiekun – poprawiłam go.
- Twój opiekun – dodał po chwili ciszy – prosił mnie, żebym wziął cię do Stanów. - powiedział. Na tę wieść oczy mi rozbłysły. - Jeśli chcesz, oczywiście – odparł – za sześć dni mam, to znaczy mamy, wylot.
- Muszę się zastanowić.. - rzuciłam, chociaż w głębi duszy krzyczałam, że się zgadzam. Przecież nie mogłam pokazać tego obcemu facetowi? Moje uczucia są moimi uczuciami. Nie musi ich każdy oglądać, ani widzieć.
Od zawsze ukrywałam się pod osłoną. Nie mogę tak nagle zmienić swojego charakteru, okazać emocje. To nie w moim stylu, nie byłabym sobą, nie byłabym Seleną, gdybym każdemu na każdym kroku mówiła, jaka to szczęśliwa, smutna czy zniesmaczona nie jestem. 



NICHOLAS JONAS POV



Cholera, Joe, odbierz ten jebnięty telefon!
Jak zwykle nie dawał znaku życia. Ja nie wiem po co on go nosi przy dupie, skoro nawet nie potrafi wyjąć z kieszeni. A później przyjdzie i znów zacznie się tłumaczyć, że o prostu za bardzo się uchlał i nie potrafił trafić..

I'm trying not to think about you
Why can't you just let me be?

Do moich uszu dobiegł mój ulubiony fragment Almost Lover, który śpiewałem mojej byłej. Niestety, wszystko co dobre zazwyczaj szybko się kończy.
Tak jest również w przypadku miłości. W przypadku m o j e j miłości. Na moje nieszczęście, to kobiety mnie porzucają. Lecą na byłą gwiazdkę Disney'a, by potem kopnąć mnie w żyć. sądziłem, że pewnego razu zakocham się ze wzajemnością, pomyliłem się jak diabli.
Miłość to taka mała niteczka, która pod ciężarem cierpień zrywa się. Jej końce możemy związać, jednak to nie będzie to samo, supełek oznacza ilość zranień, jakie przeżyliśmy. Mnie pozostał jeden, wielki supeł. I nijak go rozwiązać, zreperować, skleić czy naprawić. Moja miłość już nigdy nie będzie wyglądać tak samo, jak na początku. Nie będzie tak nieskazitelna i mocna jak kiedyś. Przeszłość zostawia po sobie ślady, których nie można ot tak usunąć z umysłu, serca. Trzeba się przyzwyczaić do ich występowania, bo kiedyś ta kolekcja małych ran może się powiększyć, by całe życie zamienić w pasmo cierpień.
Usiadłem na łóżku. Materac był miękki, a pościel przyjemna w dotyku. Sięgnąłem po gitarę i mimowolnie zacząłem poruszać kostką. Dźwięki szybko rozprzestrzeniały się po pomieszczeniu skąpanym zachodzącym słońcem. Melodia, którą tworzyły moje palce, przesycona była smutkiem i złością. Łzy same napłynęły mi do oczu. Miley, dlaczego odeszłaś


- Słucham? - zapytałem nie dowierzając. Ciemnowłosa dziewczyna siedziała na wprost mnie.
- Jesteś skończonym dupkiem – warknęła przez zęby. - Nie mogę być z takim niedojdą życiowym! Mój image jest zbyt cenny, by jakiś spedalony dupek go popsuł!
- A od kiedy masz jakiś image? Twoja dupa jest częstszym tematem niż muzyka jaką tworzysz, mała dziwko – wychrypiałem i od razu pożałowałem swoich słów. Mimo swojego niskiego wzrostu i kruchej budowy ciała, Miley potrafiła przyłożyć. Siarczysty policzek sprawił, że w mig się opamiętałem.
- Przynajmniej moja sława nie minęła tak szybko, jak się rozpoczęła. Ja coś osiągnęłam, wyniosłam się na wyżyny, a ty!? - prychnęła. - Straciłeś to wszystko, bo twojemu braciszkowi zachciało się sypać spermą na prawo i lewo! - odparła.
Dom ciemnowłosej, późny wieczór, praktycznie noc. Tak pokrótce można opisać miejsce, w którym odgrywała się najostrzejsza kłótnia mojego życia. Wiedziałem, że to koniec. Ta małą lafirynda się zeszmaciła, nie zasłużyła na mnie, nie zasłużyła na prawdziwą miłość, na nikogo, kto by ją jej dał.
- Spierdalaj od Kevina – syknąłem - on i Danielle naprawdę się kochają! Ty nigdy tego nie zrozumiesz, jesteś zbyt pusta, a do pustego i pan Bóg nie naleje. Sprzedałaś nie tylko swoje cycki i poślady z cellulitem jak stąd do Chin, sprzedałaś też swój mózg i rozum. - jej dłoń uniosła się na wysokość mojego prawego policzka. Szybkim gestem zatrzymałem jej dłoń. - Nie waż się.
- Zniszczę Cię, ty popieprzona szujo. To koniec, wypierdalaj z mojego życia - wysyczała i wypchnęła mnie za drzwi. 



  SZEŚĆ DNI PÓŹNIEJ.... (NOBODY'S POV)



- Sel, spakowałaś wszystko? - w pokoju rozległ się głos młodego chłopaka. Harry stał w progu i wpatrywał się nieudolnym próbą szatynki w zamknięciu bagażu. Uśmiechał się na samą myśl spędzenia z nią większości czasu w Stanach.
Ostatni tydzień był dla nich dobrym czasem. Poznali się i jednocześnie złapali wspólny język. Może nie tak wyobrażali sobie tę znajomość, jednak stała się jedynie przyjaźnią, powiedzmy. Tak przynajmniej myślała panienka Gomez, co innego Harry, który zdążył stracić dla niej głowę.


Nie tak owocne w nowe znajomości i przygody okazały się te dni dla Justina, który spędził je na pomocy w koncercie charytatywnym. Karą za jego występek była również pomoc rodzicielce. Niechętny współpracy Jus tylko zawadzał w przygotowaniach.
- Justin! - krzyczała wściekle Pattie. - Śmierdzący leniu, chodź no tutaj! - chłopak nie miał ochoty wysłuchiwać jej kazań. Przełożył jedynie nogę na nogę i dalej leżał rozwalony na kanapie. Czuł się świetnie, a żaden chory projekt mamuśki nie mógł mu przeszkodzić w beztroskim wylegiwaniu się. - Mówiłam Ci, że masz załatwić koncert One Direction w pełnym składzie, dlaczego tego jeszcze nie mam?! - mówiła wchodząc do salonu. - Masz dwa tygodnie do koncertu, dzieciaku, bo pożegnasz się z panienkami i imprezami raz na zawsze, obiecuję Ci! - wrzasnęła i rzuciła synka teczką z niezbędnymi dokumentami – Do środy chcę widzieć uzupełnione papiery, inaczej mnie popamiętasz – dodała wychodząc.
Chłopak jedynie westchnął, nie zdając sobie sprawy jak niewiele czasu mu zostało, zwłaszcza że 1D rozpadło się niedawno.
Jak ja do cholery to ogarnę, pomyślał drapiąc się po głowie.


Nicholas kręcił się niespokojnie po tarasie, co chwila zaciągając się papierosem. Smak mięty i delikatne drapanie w gardle trochę go uspokajało. Od dawna nie czuł się tak bezradny i bezsilny.
Joe, jego ukochany starszy brat zaginął. Ślad po nim zniknął, urwał się niczym film na mocno zakrapianej imprezie. Joseph był dorosłym mężczyzną o rozumie czterolatka. Mógł być dosłownie wszędzie.
Nick spoglądał na migocące w oddali gwiazdy. Zdawały się być takie bliskie i ciepłe, a mimo to były nieuchwytne i dalekie. Do tego porównywał swoje relacje z kobietami. On – zakochany gówniarz, one – wyniosłe kobiety z manierami i niebywałą klasą, oschłe i dalekie niczym gwiazdy, przyćmiewały go i dawały ułudne poczucie szczęścia.
- Słucham – powiedział, odbierając swój telefon.
- Mamy twojego brata, właśnie pojechał na izbę wytrzeźwień, zgłoś się po niego jutro o dziesiątej – odezwał się szorstki głos komendanta – radzę też przygotować się na niemiłe nowiny – dodał.
- Dziękuję – kamień spadł mu z serca. 






Hej! :)
Mamy za sobą już czwarty rozdział, nie jest on może najwyższych lotów, jednakże akcja dopiero zacznie się rozkręcać. Mam nadzieję, że chcoaiż odrobinę zainteresował i nikogo nie zanudziłam na śmierć ;)
Kolejny pojawi się za maksymalnie tydzień. ;]
Szukam jakiejś dobrej i rzetelnej szabloniarni, która wykonuje ciekawe i intrygujące szablony na zamówienia. Nie chodzi mi o kolejny, zwyczajny szablon, lecz taki, który zachęci, będzie estetyczny i dopracowany w najmniejszym szczególe? Macie jakieś namiary? Jeśli tak, proszę o komentarze pod notką ^^ z góry wieeelkie dzięki ;p

Jeśli chcecie się ze mną skontaktować -> odsyłam do Kontakt.
Spam -> Spamownik.

Każdy komentarz ze szczerą opinią, bądź napisanie "jestem, czytam, czekam" cokolwiek, to taki pozytywny i motywujący kop. Będę wdzieczna za każdy rodzaj opinii, nawet tą negatywną przyjmę 'na klatę'. 

Do następnego! Całuję xoxo


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ;*